niedziela, 16 października 2016

Właściwe rzeczy. Dla Przyjaciół z KNSP KUL.

Piszę po długiej przerwie. Fakt, może to był czas, kiedy zagięła się moja czasoprzestrzeń. Dużo się działo, dużo się dzieje. Słowo „zmiana” niedługo na stałe wpisze się w moje życie - oby tylko w wybranych aspektach i… aby to była „dobra zmiana” (nie ma to nic z powszechnej, politycznej zabawy słownej J ). Dzisiejszy dzień poprzedza tydzień, w którym rozpocznie się moje kolejne wyzwanie, obudził refleksję dotyczącą wiecznie żywych wspomnień…

Stojąc przed kolejnym wyzwaniem przypomniałam sobie najwspanialsze lata mojego życia – okres studiów. Wiecie, studia w Lublinie były tym, co najlepszego mogło mi się w życiu przydarzyć. Choć nie, nie studia, ale Ludzie, których tam spotkałam i doświadczenia, które czerpałam garściami.

Po pierwszym roku chciałam przenieść się do Krakowa („będę bliżej domu” -  pomyślałam). Ale los spłatał mi figla i zostałam prezesem Koła Naukowego Studentów Psychologii KUL. Pomyślałam: „może to znak? Może powinnam zostać?”. Teraz wiem, że dobrze, że tak pomyślałam, dobrze, że zostałam. Okazuje się, że 2-letnia podróż i przygoda z „prezesowaniem” byłą czymś, co do dzisiaj wspominam ze łzą w oku. Przez 5 lat działania w Kole i 2 lata bycia jego prezesem (z czego jestem chyba w życiu najbardziej dumna) spotkałam Ludzi – Cyborgów, Ludzi z pasją, z zapałem, z wizją, ambicjami, z poczuciem humory, z uśmiechem. Oni byli jak naładowane energią baterie, które nigdy się nie wyczerpały. Różniliśmy się w wielu kwestiach, a w wielu byliśmy podobni. Tworzyliśmy świetne dzieło, organizowaliśmy fantastyczne akcje. Razem stawialiśmy czoła przeciwnościom losu i systemu. Wiedziałam i wiem, że można było na Nich liczyć i wspólnie przenosić góry. Po każdym spotkaniu, akcji, przepracowanym roku pałałam wdzięcznością do Nich - do Ich obecności czasu, energii i poświęcenia. Ta wdzięczność jest do dzisiaj. Nie tylko za to co było tam i wtedy, ale co jest tu i teraz, bowiem to Oni mnie ukształtowali, to Oni dali to doświadczenie, które owocuje i żyje we mnie. Nie wyczyta się tego w żadnym podręczniku i nie nauczy na żadnym warsztacie, bowiem czas w KNSP był warsztate, ze stylu życia, stylu myślenia i nauki bycia razem. Kiedy o tym myślę i wspominam każde Aktualia, spotkania, Gale Oskarów Psychologicznych, wzloty, upadki, które dzieliliśmy razem - łza kręci się w oku i radosne motyle latają w brzuchu, jak na endorfinowym haju! :) 
Pamiętacie:
 spotkania Koła, podczas których nieustannie i wciąż knuliśmy plany na Aktualia? :)
moje niekończące się wywody i mówienie miliona słów na minutę? 
te "zasłuchane" twarze na pierwszych spotkaniach w nowym roku akademickim? :D
 Koordynatorów Sekcji czekających na swoje prezentacje?
zawsze dobre humory i mnóstwo dystansu? :)
 moje "koło" Koła i... zbieranie natchnienia od Was? hahah :D
 mój despotyzm i "rządy" twardej ręki? :D :D
 ten entuzjazm, szał i rozpierającą Was energię podczas wejścia do naszej dawnej siedziby? (tak, teraz koło już nie urzęduje w C-402 :( )
 jeden z układów Kobiet, które miały "władzę"? :)
 to znudzenie podczas mojego paplania? :)
 klimatyczne spotkania wigilijne...
 ... z pazurem? :)
 super Działaczy?
 Tych Dwoje z mojej (Sekcji Matki) Sądówki? :D
 mój pierwszy rok prezesowania? :)
 to uczucie, kiedy przychodzi nas coraz więcej?
 Ludzi, którzy tworzyli to dzieło?
 wieczne uśmiechy na naszych twarzach?
 pierwszy Zarząd, który współtworzyłam?
naszego Kuratora i Panią Prodziekan, zawsze nas wspierających?

spam pięter i walki o nasze "pięć minut"? :D...
bojowe nastawienie i stawianie czoła nieprzychylnościom i kłodom rzucanym pod nogi?
mobilizację i świętowanie naszego Jubileuszu? :)

ajj...., mogłabym tak ciągle i wciąż

Wiecie, kiedyś na zakończenie roku dostałam od Moich Przyjaciół z KNSP KUL książkę, w której była taka dedykacja:



Kiedy stoję na rozdrożu i podejmuję jakąś decyzję, kiedy przewartościowuje pewne kwestie przypominam sobie te słowa „chodzi o to, by robić właściwe rzeczy”. Ta mantra towarzyszy mi od ponad 3 lat i wiem, że zawsze będzie. Będąc na etapie poszukiwania swoje drogi wiem, że jest mi to drogowskazem.

To co było nie wróci, nie wróci fizycznie, namacalnie. Wraca natomiast w każdym wspomnieniu i codziennych aktywnościach, w których dane mi jest wykorzystywać to,  czym się ubogaciłam w „Kole” od Tych, którzy Go tworzyli…

Nasze drogi rozeszły się do wielu miast, by realizować siebie i wcielać w życie nasze pasje i zdolności. Wiem, że każdy kto spotka Was na swojej drodze będzie wielkim szczęściarzem.

Życzę Wam, by każda Wasza aktywność była, albo prowadziła do realizacji właściwych dla Was rzeczy. Rzeczy, które będą Wasze, wybrane, dające Wam dobro i spełnienie. Spełniacie swoje marzenia i twórzcie własne, wielkie dzieła.   

Dziękuję Wam. I mam nadzieję… do zobaczenia…! :)

zawsze pamiętająca,
Iza :)