niedziela, 7 grudnia 2014

List do M.

Kochany M.,

Dawno do Ciebie nie pisałam, mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałeś. Jeśli tak, to wrednie o sobie przypominam. Tak, piszę jak wszyscy – pisze wtedy kiedy trzeba dać prezent, napisać o swych dzikich żądzach zabawek, pistoletów, nowych zestawów kuchennych, sztucznych piersi, implantów mózgu czy takich tam drobnych przeróżności.
To, że dawno nie pisałam do Ciebie, nie znaczy, że nie wierzę, że nie pamiętam, że ten... no... wiesz.
Po prostu mam świadomość, że masz trochę zajęć, dużo domów, dużo dzieci, które wyczekują, a Ty biedaku musisz siedzieć na kominie i czekać aż zasną by wsunąć się przez wąską szczelinę i uniknąć ciągnięcia za brodę celem sprawdzenia czy aby na pewno jesteś prawdziwy. Choć swoją drogą - nie rozumiem - nie byłoby łatwiej dogadać się z rodzicami i po cichu wchodzić drzwiami? I wiesz, wcale nie zdziwiłabym się gdybyś miał wielki brzuch, ani też jakby okazało się, że jesteś wysportowanym, prężnym Panem – noszenie takiej ilości prezentów wymaga przecież nie lada siły. I nie wiem czy jesteś bardziej mężczyzną czy bardziej kobietą. I nie wiem czy to w ogóle ma znaczenie.

Mikołaju, proszę Cię, żeby tej zimy świeciło trochę więcej słońca. Zarzuć słonecznym pyłem po niebie, bo mało uśmiechu tu i ówdzie, a i mi samej nie chce otwierać się oczu jeśli nie otworzą ich promienie słońca, albo ewentualnie czyjś przyjemny głos (w sumie możesz w pakiecie podarować jedno i drugie).
Niech będzie śnieżnie, ale tak, żeby nie trzeba było dużo z łopatą biegać. I święta żeby były białe! Wiesz przecież, że uwielbiam siedzieć w oknie z kubkiem herbaty i patrzeć na delikatnie spadające płatki śniegu.
Nie zapomnij też, proszę, o wewnętrznym spokoju, którego tak wielu nam brakuje w całej bieganinie, zgiełku, kolorowych światłach, blaskach fleszy i pogonią za „mieć”.
Proszę też, żebyśmy umieli wyjść poza własną strefę komfortu i przestać patrzeć na wszystko przez pryzmat czubka własnego nosa. Kult indywidualizmu i egoizmu zaczyna bowiem przybierać coraz większe rozmiary.
Daj nam cierpliwości byśmy zechcieli i nauczyli się być sami ze sobą, poznawać siebie, a tym samym lepiej dawać się poznać innym.
Więcej czystej miłości, uśmiechów, radości,  dobroci. I wielkich serc otwartych na innych – byśmy nie przechodzili obojętnie obok tych, którzy cierpią.
I… wytrwałości Święty – w życiu, relacjach i spełnianiu marzeń! :) 

Wiesz Kochany Święty,
Dziękuję Ci, że nie pracujesz raz do roku. Że codziennie zsyłasz mi małe prezenty, pomimo, że nawet o nie proszę. Czasami musi minąć trochę czasu bym zrozumiała, że mimo wszystko intencję miałeś dobrą, choć na początku wyglądało to jak żart, który śmieszy tylko Ciebie -bo ja boków ze śmiechu nie zrywałam.
Dzięki Ci, za ludzi, których spotykam. Masz niezły gust w wybieraniu tych, którzy staną na mojej drodze. Także za Twoich Wysłanników - Oni zawsze, często pewnie oszczędzając na sobie, potrafili sprawić, że na naszych twarzach w okresie świąt widniały wielkie uśmiechy.
Dzięki, za zbiegi „okoliczności”, które przypadkami na pewno nie były.
Ehh, jak dobrze spotykać Cię na co dzień w Drugim Człowieku!


 ściskam, 
Iza

2 komentarze:

  1. Bo warto prosić o coś więcej niż nowy telefon, tablet czy inny gadżet, który i tak odłożymy w kąt.
    Liczą się emocje, oraz wspólne przeżywanie pięknych chwil, które w większym gronie stają się jeszcze bardziej podniosłe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj:) Przez przypadek trafiłam na ten blog....pięknie i mądrze piszesz. Pozwolę sobie obserwować Twój blog. Jeśli lubisz podobne przemyślenia, zapraszam do mnie, na www.mojepasjewjednymmiejscu.blogspot.com. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku:) Monika

    OdpowiedzUsuń