sobota, 24 marca 2012

„Ludzie nie mają jaj albo postrzegają ludzi jak nie ludzi”

„Ludzie nie mają jaj albo postrzegają ludzi jak nie ludzi”

Chciałoby się rzec AMEN ( tudzież „.” Czyt. – KROPKA), pod tym krótkim, ale mówiącym wszystko zdaniem Człowieka, któremu  w tym o TU miejscu chylę czoła za trafność słowa przy jego ekonomicznym użyciu. W rozmowie gdzie padło to zdanie mowa początkowo była o więźniach. Tak – tych, którzy dla większości są pozamykanymi za kratkami zwierzętami, które jak modliszka odgryzają partnerowi głowę po stosunku z ta małą różnicą, że oni nie tylko partnerowi i nie tylko po stosunku. Tak w ogóle są nieprzystosowani, a każdy z nich to krwiopijny morderca, psycho- i socjo-pata, żądny krwi, dusz i zupy z ciał, które poddał nekrofilijnym praktykom.  Ponadto osobnik taki (niektórych zwierzę) uważa, że wybrane przez niego grupy ludzi nie są godne marnego nawet egzystowania w tym stęchłym świecie, który jest przez nich zamieszkiwany, a co za tym idzie zanieczyszczają powietrze wydychanym dwutlenkiem węgla (czego oczywiście w oczach psychopaty są niegodni). Co więcej! Marnują tlen, którego w obecnych czasach coraz mnie i co jeśli jemu kiedyś zabraknie?! I w taki sposób mamy motyw misyjnego seryjnego mordercy. To w większości bajki. Zdarzają się psychopaci z takimi tendencjami, ale w polskich więzieniach nie ma ich zbyt wielu. Siedzą za mniej wyszukane w środkach przestępstwa, choć niejednokrotnie równie okrutne. Nie bronię ich i nie stawiam postulatu pałania miłością, usprawiedliwiania ich zbrodni ani ich postępowania. Też nie popieram i nie chodzę z napisem na plecach kocham gwałcicieli i morderców, jeśli o to pytacie, choć zastanawiam się na ile możemy pozwolić sobie w ocenianiu i sądzeniu ludzi. Rezerwaty chronione z wszelkimi dobrami? Nie, też nie popieram choć czasami więzienia na takie są nie tylko stylizowane, ale poniekąd tak mogę wyglądać. System karny, penitencjarny i działalność Ministerstwa Sprawiedliwości – z całym szacunkiem – w mojej opinii pozostawiają wiele do życzenia i kuleją pomimo wielkiego na nie nakładu. Wracając jednak do więźniów – dla mnie to byli są i będą ludzie, z dysfunkcjami, ale ludzie.
Sami popełniamy miliony makro i mikro zbrodni i zbrodniczek, których nawet nie zauważamy, sądzimy i osądzamy sami nie będąc bez winy. Pod przykrywką idealności zabijamy i wbijamy szpile. Nie jest to poderżnięcie gardła, ale powolne zabijanie w białych rękawiczkach, po cichu, bez świadków, w szczelnie zamkniętych pomieszczeniach wypełnionych chorą urojoną i porojoną rzeczywistością, która tak ową nie jest. Więźniów traktujemy jako podklasę, wyrzutków społeczeństwa i jego wrzód na tyłku. Ale bardziej przerażające jest to, że czasami jak do nie-ludzi podchodzimy do innych, nie zamkniętych za kratami/

Niepełnosprawni – czy czasami nie traktujemy ich gorzej albo patrzymy z litością gdy  nas mijają? Dlaczego lekarze dokonują aborcji na dzieciach, które w okresie płodowym mają zdiagnozowaną niepełnosprawność? Czy dlatego, że nie są ludźmi? Czy wyznacznikiem człowieczeństwa jest mężczyzna 180, kaloryfer na brzuchu, brunet/blondyn o zniewalająco-nieziemskim spojrzeniu wyginający się niczym model z bilbordów tudzież dziwnych magazynów? Albo kobieta: nogi dłuższe niż szyja żyrafy, 90/60/90,  blondynka z rzęsami których trzepotem mogłaby zmieść z powierzchni ziemi czołg radziecki, do tego usta na mairę Angeliny Jolie i jest ta owa niewiasta pasująca do tffuu! ideału mężczyzny. Czy tak mają wyglądać ludzie? Czy to świadczy o człowieczeństwie? Już mnie mndli na samą o tym myśl. Na dodatek wyobrażając sobie taka wizję wyglądu ludzi zaczęłam czuć się jak kosmita, któremu dobrze ze swą niedoskonałą kosmitowatością, ale kosmita miał mndłości z wizji wcześniejszej. Ktoś z innym kolorem skóry, kolorowymi włosami, czapką w kolorach rasta, spodniach w kroku czy kręconych zębach czy innych poglądach to też Kosmita?

Reasumując: Moja Mam dowiedziała się, że Siostra będąc jeszcze pod Jej Sercem będzie niepełnosprawna. Mama też miała wybór. Wybrała Życie. Natalka w czerwcu będzie miała 12 wiosen. Jest sprawna. Gdyby nie była też byśmy ją kochali, bo każdy człowiek jest tego wart i każdy na to zasługuje.

Daleko doszłam w mych dywagacjach i rozważaniach. Kończąc powiem, że często człowiekokształtne małpy (homo sapiens) „nie mają jaj albo postrzegają ludzi jak nie ludzi”.
Pytam więc: Jaki ktoś musi być albo nie być żebyśmy traktowali go jak człowieka?


Z pozdrowieniami dla Ludzi traktujących Ludzi jak Ludzi,
Iza

sobota, 17 marca 2012

Stan pomiędzy obłędem a paranoją.


Niedługo będę przyjmować odwiedziny na Abramowicach(szpital psychiatryczny-przyp. Krasnoludek z zza ramienia), wlokąc opieszale nogi po chłodnej posadzce szpitalnych korytarzy, gdzie tysiące schizofreników przechadzało się żyjąc w ich kilkutysięcznych światach, będę wlokła te giry, które będą zbliżały mnie do zajęcia miejsca na gadającym krześle, którego mowa będzie tylko mi znana i trafiając w kodzie wielu słów zostanie przeze mnie zdekodowana. Ściany usilnie będą chciały grać w chowanego podczas gdy ja z całych sił będę próbowała poprzekładać klepki i uciszyć głos dudniący w  pustej czasoprzestrzeni czaszki - idź biegaj o 22 po Saskim, który ( o ironio!) jest zamknięty. Stan silnego wzburzenia. Nie zbliżać się bliżej niż na odległość 2m – rażę prądem i czuję moc walki na miarę Keanu Reeves’a.  Wszelkie inne próby podejmowane są na własne ryzyko.
Jestem tylko silnie wzburzona. Oazą spokoju być zawsze jest niezdrowo. Podobno. To przeczy naturze. Gdybym była wyzuta z tego typu zachowań, raz na jakiś czas, punktu biologii byłabym bezużyteczną jednostką nie mającą zdolności  adaptacyjnych. Wtedy na stos i po kłopocie. Co więcej, bycie ciągle wylukrowaną, idealnie wyprostowaną przez normy i powinności doprowadziłoby szybciej do kaftana bezpieczeństwa. Tak więc szał, obłęd i schizofreniczna rzeczywistość wczoraj dały o sobie znać. Co niektórzy powiedzieliby co tu się dużo rozwodzić - Baba jesteś. ;]

Czy jestem nieszczęśliwa i uważam świat za uosobienie wszelkiego zła? Nie, nie jestem nieszczęśliwa - wprost przeciwnie, jeśli nad tym się zastanawiacie. Czy uważam życie za tragedię i niczego niewartą, bezsensową, bezcelową tułaczkę i wędrówkę Bóg jeden wie gdzie? Nie. Nigdy nie zdradziłam Życia. Kocham je, ale w całym moim szaleństwie jest ta normalność, która daje o sobie znać nie tylko mi, ale i mojemu otoczeniu. Po prostu są takie chwile kiedy chce się rzucać stolikiem po ścianie, a jedyne co Was powstrzymuje to fakt, że szkoda stolika.  Wtedy przyjaznym i najodpowiedniejszym wydaje się być bieganie na świeżym powietrzu, dobra muzyka tudzież deser szczęścia (budyń czekoladowy z orzechami i bananami). Latem truskawki. To wszystko ma chronić otoczenie, które Bogu ducha winne znajdzie się z przyczyny przez siebie nie zawinionej w polu rażenia. Ale to było wczoraj. Dzisiaj jest dzisiaj. Ze słonecznym niebem. Niech ono się do Was uśmiecha życząc dobrego dnia.

Pozdrawiam ciepło,
Iza


piątek, 9 marca 2012

Prezentacja


Ostatnio wspomniałam, że dostałam najpiękniejszy prezent z okazji Dnia Kobiet. Gdy wyjaśnię za chwilę o co chodzi, zapewne większą część z Was zdziwi mój zachwyt, ale jednak jest. W niedzielę, ni stąd, ni zowąd, zawiązała się krótka rozmowa z moim znajomym z Turcji, z którym już wieki nie rozmawiałam. Powiedział, iż ostatnio przygotował coś specjalnego na Dzień Kobiet. Była to prezentacja. Multimedialna. Ze zdjęciami. Do tej pory nic dziwnego w tym, o czym piszę. W obronie praw Kobiet. Wysłał ją i poprosił o opinię. To już zmienia postać rzeczy. 

Od dawna zastanawia sytuacja polskich kobiet, a ten mail skłonił mnie do większej refleksji. Feministek się wstydzę, a postulat potrzeby wszech obecnie dostępnej możliwości zabójstwa w imieniu prawa do decydowania o własnym ciele przyprawia mnie o mdłości. Popieram walkę o godność kobiety jednakowoż w 100%. Ma to być jednak  walka na poziomie i w obronie tego, co jest deptane. Walka o brak siniaków na całym ciele, o przespane noce, o to, by za słona zupa nie lądowała na sukience, albo na podartych portkach w sytuacji gdy na sukienkę nie ma kasy. Walkę o to, by Kobieta nie bała się powiedzieć NIE wykorzystywaniu, manipulowaniu, zastraszaniu, gwałtom w imię obowiązku bycia dostępnej dla zwierzęcia, które bierze ze swej zdobyczy to co mu się niby należy. Walkę o to, by Kobieta wiedziała gdzie szukać pomocy i miała gwarancję, że sięgając po nią nie zaszkodzi sobie i Dzieciom, że bandyta poniesie konsekwencje. Żeby tragedia dziejąca się teoretycznie w 4 ścianach nie była ich tragedią, bo nawet najsolidniejsze mury nie są w stanie wytrzymać tylu wylanych łez i pomieścić rozpaczliwego krzyku. O te prawa mogę walczyć, pod tym się podpisuję. Pod tępymi hasłami feministek skoncentrowanych na totalnym równouprawnieniu, przyzwoleniu na zabójstwa – nie podpisuję się. Jeśli równouprawnienie – niech idą śmigać do kopalni –chętnie popatrzę i zapytam o wrażenia. co jeszcze popieram? Walkę o szacunek i obalenie nieprawdziwych stereotypów. Mamy inne zdolności i preferencje,czasami trzeba tylko wyjść poza schemat.  My możemy być już etapie walki o tego typu kwestie, podczas gdy niektóre z nas walczą o możliwość prowadzenia samochodu ( inne zastanawiają się dlaczego ledwo zasłaniająca tyłek kieca jest krytykowana w kościele).Nie uważam bowiem, by Kobiety były gorszymi wychowawcami więziennym tudzież politykami jednakowoż nie twierdzę, że byłyby też lepsze to kwestia różnic indywidualnych - facet może być 100 000x lepszym kucharzem, a kobieta inżynierem budowy. Suma summarum, cieszę się, i dziękuję temu, Który uczestniczył w akcie stworzenia, że jestem Kobietą. Że dzięki byciu przedstawicielką tej słabszej płci  będę mogła mniejszymi dłońmi rozmasować zmęczone ramiona mężczyzny, że będę mogła schronić się w nich jednocześnie będąc mu wsparciem, podporą mając nadzieję na stworzenie relacji, gdzie dwoje ludzi się uzupełnia, a nie rywalizuje o to, kto jest w czym lepszy. Utopia? Nie, marzenie o tak wyglądającej przyszłej rzeczywistości, czego Wam życzę z całego serca.
Kobiety – życzę Wam też radości i dumy z tego, Kim jesteście, a co sama dopiero zaczynam odkrywać. Nie zamykajcie się i nie odwracajcie wzroku wtedy, kiedy godność jest tłamszona i poniewierana.
Mając przed oczami Kobiety świecące mi jako autorytety nie zamierzam poprzestać na tym, że cechy zewnętrzne wskazują na moją przynależność do reprezentantek słabszej płci.. :D Jak to, z tendencją do drażnienia się, zażartował mój Tato: „Cześć Dziecko! dzwonie złożyć Ci życzenia na Dzień Kobiet! Aaa no a właściwie to Ty to jeszcze jesteś Dziecko czy już Kobieta? Haha ..” (życzenia złożył by the way).Radości, delikatności przyprawionej odrobiną pazura oraz kształtowania dojrzałego podejścia do świata i ludzi w odkrywaniu Kobiecości!

pozdrawiam,
Iza :)

niedziela, 4 marca 2012

Koniec zimowego snu :)


No cóż, dzisiaj nadszedł ten dzień, dzień, w którym swój początek wziął proces wybudzania się z zimowego snu.
Od samego rana wiedziałam, że ta niedziela będzie wyjątkowa. Dlaczego? Nie wiem, ale wiedziałam – taka babska intuicja. A wszystko zaczęło się o 7.20… Rano cudowne słońce musnęło mnie po twarzy i.. (wielkie nieba!) po raz pierwszy od dawna nie chciałam rozwalić budzika, a przed czym zawsze powstrzymywał mnie fakt, że to moje telefony. Tak telefony, bowiem kiedy jeden budzik kończy dzwonić drugi zaczyna by po 20 minutowej walce w końcu zwlec mnie z objęć łóżka. Nie wiem czy wiecie, ale łóżko zawsze konkuruje i toczy o mnie zaciętą walkę  z „brutalnymi wyciągaczami ze snu”, jakież to słodkie (kiedyś aż zaczęłam się zastanawiać czy kiedyś facet będzie w stanie sprawić, że momentalnie wstanę z werwą), ale tego ranka było inaczej. Słońce mnie obudziło, dzień rozpoczął się cudownie też dla ducha – 8.00, Spowiedź, Eucharystia – od razu na wstępie człowiek czuje się o tonę lżejszy i to bez żadnej diety. Cały dzień cudowne, rześkie powietrze, sztachnięcie którym przyprawia o zawroty głowy i sprawia, że chce się więcejjj!! Kiedy tak zachłysnęłam się powietrzem pojawiła się masa pozytywnych emocji dotyczących poprzedniej wiosny i refleksja – to już druga taka tutaj- jak ten czas zapitala. Trzeba więc chwytać te okruchy, zbierać wspomnienia, smak cudownych chwil, zasłyszanych słów, dźwięki, zapachy,  dotyk. Te ćwierkające ptaki i błękitne niebo i… endorfiny rozpylone ogromnym rozpylaczem w powietrzu.. poezja!  Ludzie wyleźli, wyczołgali się z domów i mieszkań, pary ujawniły swe istnienie światu celebrując zaczątki należącej do nich pory roku.  Jedyne na co dzisiaj można było narzekać to na brak kolorów, przyroda bowiem nie zdążyła wyskoczyć na zakupy i wymienić szafy na letnią. Jednak, jak na dzień cudów przystało, niektórzy, czując opóźnienie drzew, wymienili garderobę – mowa tu o kolorowych stylizacjach na blogu Miss Ferreira  i Spostrzeganie- naprawdę warto śledzić. ;)
Dzisiaj dostałam także najpiękniejszy, jak dotąd, prezent na dzień kobiet! Ale o tym następnym razem.. :D
Wiośniejcie! Kwitnijcie, szczerzcie zęby, wdychajcie pachnące słońcem powietrze!

Pozdrawiam,
Iza