sobota, 19 maja 2012

"Człowiek żyje tak długo, jak długo o nim pamiętamy". Dla Niej.


W nasze rozmowy o planach na jutro
wtrąca swoje ostatnie słowo
nie na temat” /W. Szymborska/
Piszę po trudnym dla mnie okresie.
Przed sześcioma tygodniami Babcia trafiła do szpitala. 5 tygodni temu, po jednym telefonie, Polska stała się jakby mniejsza i dzięki współczesnemu dostępowi do środków transportu mogłam przemierzyć 300 km by z Nią porozmawiać. Myślałam, że nie zdążę, a udało się i łamiąc regulaminową godzinę odwiedzin siedziałyśmy rozmawiając długo po ustalonym czasie. Pamiętam, że leżąc na oddziale intensywnej terapii strasznie ubolewała, że nie może zrobić mi herbaty i nie ma czym poczęstować. Patrzyła wymownym wzrokiem, który wtedy przeszył mnie na wskroś, a którego sens zrozumiałam dopiero 24 kwietnia. Do dziś pamiętam jak resztkami sił podniosła rękę by odpuścić mi buziaka i pomachać ostatni raz na pożegnanie. Tydzień później znów w napięciu przemierzałam kilometry do Niej. Gdy jechałam, już wiedziałam: godzina, pięć, maksymalnie dzień życia. Świat obrócił się do góry nogami.
24 kwietnia, zasnęła w Panu. Przy nas.
„- Miałaś Mamo mocne serduszko.
- Ona zawsze miała dobre serce” - te dwa zdania, po zamknięciu oczu przez lekarza, chyba na zawsze będą mi brzmieć w uszach.
Tego dnia zrozumiałam dlaczego wtedy, na Intensywnej Terapii, nie mogła mnie zapewnić, że w maju upieczemy jej wspaniałe ciasto z orzechami, a oczy patrzyły tak jakby chciały zatrzymać każdy obraz, każde mrugnięcie. Dlaczego kiedyś do mamy i Cioci powiedziała: "orzechy jej zostawiłam".
Pamiętam jak siedziała przy oknie w kuchni wpatrując się w drogę prowadzącą do ich domu czekając na każdego z otwartym sercem i ciepłem. Ciasto z orzechami zawsze smakowało najlepiej. Często w lecie obok czekała szklanka zimnego mleka niezależnie od wieku, a w każde święta zachęcała do jedzenia argumentując to mizernym wyglądem ( czasami miałam wrażenie, że chyba trzeba pójść z Nią do okulisty :D ). Spracowane ręce nadal zgrabnie przyszywały guziki i pomagały obrać cebulę. Uwielbiałam jej komentarze - zawsze trafne i powodujące uśmiech na twarzy i podnoszące na duchu. Gdy siedziała przed domem lubiła patrzeć na rozkwitający bez. Na widok podjeżdżającego samochodu kogoś z rodziny pojawiał się promienny uśmiech, a ręce składały się w wymownym geście z z głową przechylającą się z reguły na prawą stronę. Często lekko nie było, ale wszystko zwyciężała wielkim sercem, pokorą i dobrocią.
Była wzorem, autorytetem, jedną z Kobiet, które wpływały i wpływają na moje życie.
Nie mam wyrzutów i pretensji o Jej odejście. Nie pytam dlaczego? Dlaczego teraz? Wiem, że tak musiało być. Pozostała zwykła, cholerna tęsknota. Niedokończone rozmowy, nieprzedstawiony przyszły chłopak. Chciała doczekać ślubu pierwszego Wnuka - Brat myślał, że właśnie Nim będzie.. Nie zobaczę jej radości z prawnuka, z naszego przyjazdu. Nie zobaczę ale tylko fizycznie, bo Jej obecność czuję. I zawsze będę czuła, gdyż wiem, że z Góry opiekuje się nami. 
Dzisiaj przeczytałam wiersz przypadkowo sięgając do dawno przeczytanej książki pt.: „Słońce ma dziewięć promieni”.  Pisząc go Charly próbowała sobie poradzić ze śmiercią 9-letniej siostry. Nosi on tytuł:

 „Śmierć” 

Śmierć jest czymś cudownym,
Nawet jeśli jej nigdy nie spotkałeś.
Tak wielu opuszcza rodziny.
Nawet jeśli znikają,
Mówią zawsze: do zobaczenia.
Jest tam coś, czego nigdy nie widziałeś.
Dlaczego nie chcesz mnie zrozumieć?
Wszyscy kiedyś muszą odejść
I zatrzymać się tam.
Jest tam łoś i złoty kielich.,
Z którego możesz pić, a wszyscy będą cię pozdrawiać.
Potem przeniesiesz się do krainy nieograniczonych
                        możliwości, gdzie zaczną się wspaniałe czasy.
Tam pożyjesz długo.
Ale wkrótce ogarnie cię trwoga.
Będziesz coraz starsza i coraz bardziej zimna,
Twoje Zycie stanie ci przed oczami,
I zabije ci serce.
W twojej nowej ojczyźnie nigdy nawet się nie sparzyłaś,
Nic cię nie bolało.
Nawet serce.
Twoje Zycie będzie wiecznie się toczyć,
Nawet jeśli tego nie będziesz czuła.
Zobaczysz, że ciągle żyjesz od nowa.

Tobie też Babciu nigdy nie powiedziałam żegnaj, zawsze tylko – do zobaczenia! 

„Pozostawcie w swojej pamięci wszystko, co dobre przydarzyło się Wam ode mnie. Wspominajcie mnie tak, jak chcielibyście żeby Was wspominano. Proszę, módlcie się, by światło wiekuiste świeciło mi na wieki”

Żyjmy więc tak, jakby nie było jutra, jakby każdy dzień miałby być tym ostatnim. Doceniajmy jego piękno, ale też kruchość i ulotność. Cieszmy się nim z bliskimi nam ludźmi. Nie traćmy czasu na mówienie "to może poczekać". Pamiętajmy o tych, co odeszli.

P.S.
Post powstał dla upamiętnienia Jej osoby, nie dla chęci składani mi kondolencji. 
Powstał dla refleksji o śmierci, przemijaniu, starości o których jeszcze będę pisać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz