niedziela, 7 kwietnia 2013

Spotkanie.


Już dawno miałam zebrać zacne resztki mózgu, który ostatnio coraz częściej wychodzi na wagary – chyba nie akceptuje mojego związku z kofeiną, budzik z kolei mego romansu z łóżkiem, łóżko twierdzi, że zbytnio umiłowałam inne aktywności społeczno - zawodowe. I bądź tu człowieku mądry i ogarnij ten harem.. impossible. Co więcej, miałam pisać o analfabetach, panseksualizmie, ludziach, ale post będzie o czymś, albo o kimś innym, bowiem..

Spotkałam dzisiaj Słońce które, na chwilę zagościło na stalowym niebie pozbawionym błękitu,  na niebie, które już od dawna powinno być pierwszym co zobaczę po otwarciu oczu, które powinno mobilizować mój ospały tyłek do zacnego jego zmobilizowania i ruszenia się, do opuszczenia mocno ściskających objęć pościeli toczącej każdego ranka nieustanną walkę z budzikiem.

Ucieszyłam się kiedy je zobaczyłam. Wydaje mi się, że trochę mu ulżyło kiedy zaczęliśmy rozmawiać i okazało się, że nie jestem na nie zła za jego nieobecność w ostatnim czasie. Mówiło, że przeprasza za całe to zamieszanie. Że wie, że nie powinno było, że to nie tak miało być, że nie wie jak to się stało, że przecież wszyscy oczekiwali już wiosny i jego codziennego na niebie goszczenia, że to był jej obowiązek, że oczekiwania powinno spełniać, a Ono trochę się pogubiło. Wspomniało o szybszym serca biciu, zwariowaniu i straceniu rachuby czasu. Zimie, z którą od dawna toczy wojny i gorąco daje do zrozumienia, że ma zbierać białe woalki z ziemi, było w to jej graj – choć raz na jakiś mocno długi czas królowa mrozów wygrała i mogła przyszpilić pokazując swe oblicze. Nie przewidziała jednak, że zostanie znienawidzona przez zdecydowaną większość szkieletów zamieszkujących zmienię. Słońce jednak wcale nie zapomniało, troszeczkę tylko się zatraciło i ma teraz wielkie wyrzuty sumienia. Nie chciało przecież odbierać Paniom przyjemności w postaci zmiany garderoby a Panom przyjemności w obserwowaniu tego. Lubiło zachwyty nad swoim wschodem i zachodem, lubiło paradować na niebie i być gwiazdą na błękitnym wybiegu. Lubiło kiedy dawało po oczach, wkradało się do pomieszczeń wprowadzając jasność i rozświetlając zakamarki serc. Lubiło budzić swymi promieniami i widzieć uśmiech na twarzy ludzi. Przyznało, że tęskniło za tym i mu tego brakowało, szczególnie tej rzeszy zakochańców, które na wiosnę wypadały jak żaby po deszczu latając za rękę po parkach, chodnikach, górach i lasach. Miało jednak do dokończenia wiele spraw, coś chciało zamknąć, coś otworzyć, coś wpadło po drodze – zachwyty duszy, uniesienia serca. Teraz zbiera ostatnie promienie by dokończyć wiosenne wdzianko i ruszyć na podbój ziemi wpierw pokonując bezczelnie rozpanoszoną tu zimę. Musi zaprowadzić porządek. Wpadnie z impetem, rozbierze ludzi, obudzi kwiaty i drzewa, a w powietrzu rozpyli zapach szczęścia by można było się nim sztachnąć na legalu.
Bądźmy dla Słońca wyrozumiali.  Przecież my sami nie jesteśmy idealni. Ono przyjdzie, a z nim wiosna. Będzie i przyniesie nowe, ciekawe, radosne.


Wszystko chcemy mieć na już, na teraz, na wczoraj. Ale nie zawsze można, nie zawsze się da. I Chwała Bogu! Jesteśmy niepohamowani w swoich pragnieniach, żądzach i chęci posiadania, a czasami trzeba po prostu poczekać. Jeśli ma być to będzie, jeśli nie przyjdzie – nie było nam pisane. Czasami trzeba cierpliwości i wytrwałości, utarcia zapyziałego nosa by poczuć prawdziwy smak tego na co tak długo czekaliśmy. Sama marzę w klimacie tego posta o słońcu, cieple, letnich ubraniach, zapachu trawy, śpiewających ptakach, zielonych drzewach, obserwowaniu rozwijających się pąków, zbliżającego się truskawkowego sezonu. Ale przyjdzie na to czas. Jak na wszystko w życiu. Trzeba być jedynie wytrwałym. Pamiętać by w oczekiwaniu i wymaganiach się nie zatracić, doceniać co jest tu i teraz. Bo jeśli nie mamy wiosny w sobie, albo nie chcemy jej mieć czy też jej odkryć, to nawet słońce nie będzie w stanie skruszyć zatwardziałości i roztopić pieczołowicie  zbudowanego igloo dla naszych serc. Ze słońcem jest jak z pięknem - nie znajdziemy go nigdzie, jeśli nie nosimy go w sobie.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz