niedziela, 2 czerwca 2013

Księżniczka i rycerz.

Ona piękna i uwięziona w wieży, przerażona wizją spędzenia tam całego życia w samotności, patrząc tępo w dal nagle zauważa Jego. Pędzi do niej na białym koniu, ona spuszcza warkocz pleciony ze złotych włosów. uwalnia ją, ślubuje że nie opuści, że zostanie jej rycerzem na zawsze a ona jego księżniczką i będą żyli długo i szczęśliwie. 

Bajki o księżniczkach i rycerzach na białym koniu można wrzucić do lamusa, szczególnie kiedy ma się (jeszcze) 21 lat i trzeba wydorośleć, albo przynajmniej zacząć (tak mówią, w sumie też tak uważam dodając – dorosłość i normalność to zwykłe życie przyprawione odrobiną szaleństwa). Bo czy miłość romantyczna jest dobrym rodzajem miłości? Czy tu nie chodzi po prostu o miłość samą w sobie?
Dodawanie „romantyczna”, „braterska” nigdy nie odda głębi tego słowa. Nie wynika to z mojego braku romantyzmu czy zrażenia się do wizji miłości romantycznej, której nie uważam za rodzaj miłości prawdziwej czy w ogóle prawdziwą samą w sobie (właściwie to jak ją definiować? dla każdego w prawdzie może znaczyć coś innego ta owa romantyczna). Zlepkiem luźnych refleksji niechże więc będzie ten post zainspirowany demotywatorem:

http://demotywatory.pl/4141939/Rycerskosc-jeszcze-nie-umarla

Jednak prawdą jest, że rycerskość obecnie mocno trzymana jest na uwięzi. Tłamszona, gnieciona. I nie dziwcie się Panie, że rośnie nam pokolenie narcyzów alfa, a elementarne oznaki rycerskości są naturalnie tłamszone i wyrzucane z repertuaru zachowań, bowiem nie zawsze się to opłaca. Adaptacyjnie. Taka o. funkcja przystosowawcza w walce o przetrwanie ich jak i pokolenia. (Zaznaczam, że winą nie można tu obarczyć Pań w 100%, w ogólne nie chodzi też o jakieś konkretne obarczanie winą w tym miejscu. Na obecny kształt Kobiet i Mężczyzn składa się wiele czynników).


Panowie jednak niech nie spoczywają na laurach i nie usprawiedliwiają się feministycznym zboczeniem (wszak nie wszystkie kobiety są feministkami, a nazywanie tak każdej,  rzucając przy tym „przecież jesteście za równouprawnieniem” itd., może się dla Was źle skończyć). Przybranie gburowatego i prześmiewczo – ironicznego stanowiska może być dla Was też opłakane w skutkach. Szczególnie, gdy traficie na kobietę, która do feminizmu ma zdrowe podejście.
Usłyszałam/przeczytałam też ciekawą „wymianę zdań”, która, myślę, już obiegła Internet: (parafrazując)
Kobieta z wyrzutem: Dzisiaj nie ma prawdziwych dżentelmenów. W odpowiedzi usłyszała: Być może dlatego, że nie ma już prawdziwych dam.


I cóż, nie będę bronić kobiet. To prawda. Tak jak i prawdziwego faceta ze świecą szukać tak i prawdziwej damy w obecnych czasach ciężko uświadczyć. 
Zaczyna to momentami przypominać spór o powszechniki. Panie żalą się, że szukają chłopów pytając i rozpaczliwie wołając za Danutą Rinn: „Gdzie Ci mężczyźni, prawdziwi tacy, na miarę czasów?”. Panowie żalą się, że ciężko doświadczyć kobiety na poziomie, której można otworzyć drzwi, kobiety z godnością i szacunkiem do samej siebie. I Zgadzam się. Świat cierpi na kryzys męskości i kobiecości, gdzie niejednokrotnie kobiecość sprawadzana jest do seksualności i photoshopowego piękna, a faceci przybierają płeć dziewczyzn zakładając przyciasnawe spodnie albo prezentując postawę narcyzów alfa.
Jedno jest pewne. Epoka księżniczek i rycerzy na białych koniach wyciągających je z wierzy, którzy żyli długo i szczęśliwie być może minęła, być może nie. Zależy.  

Wersja "idealna"/"normalna" skrojona na miarę naszych czasów, osadzona w rzeczywistości w skrócie opisana:
Przede wszystkim Facet, który się ceni, a przede wszystkim ceni Kobietę, która jest dla niego damą będzie rycerzem, a ona księżniczką. Wybiorą oni najlepsze cechy owych lamusowych postaci i osadzeni mocno w rzeczywistości będą też marzyć. Będą snuć plany i marzyć o wspaniałych krainach, cudownych chwilach, które będą ich udziałem. Ona pozwoli otworzyć sobie drzwi, zaprosić na randkę, podać chusteczkę, odwieźć do domu, a on nie będzie się bał tego zaproponować przerażony wizją liścia, wyśmiania tudzież innych z tego repertuaru. I nie będzie w tym nic nie tak, nic z serii "bo chyba nie wypada".  On będzie otwierał drzwi, całował na dzień dobry i dobranoc, przed wyjściem do pracy i po powrocie też. Znajdą oparcie w swoich ramionach, pocieszenie w mocnym uścisku. Ona przygotuje obiad  doprawiony miłością wychodząc poza schemat wyzwolonej kobiety, która do kuchni przychodzi tylko po oliwki i wino , bo jada na mieście.  Będą dla siebie wsparciem, kiedy będzie źle, będą mieć udział w szczęściu każdego z nich. Kłócić się, rzucać talerzami czy tam czymkolwiek i później godzić również. Budować codziennie na nowo ten most, który ich łączy. Będą chodzić za ręce i wybiją sobie z głowy idealne wizje lukrowanych chwil i samych wisienek na torcie. Łzy też będą i tęsknota i złość, ale te zamiast rozwalać będą umacniać. Nie będą przy pierwszej lepszej okazji wymieniać na nowy, lepszy model. Będą pracować nad tym co się psuje. I nie jest to wizja idealna. To obraz budowania relacji opartej na szacunku i miłości. Nie tej, która objawia się motylami w brzuchu, ciągłymi uniesieniami, atrakcyjności fizycznej ,ale tej, która jest mocna, radzi sobie z trudnościami. Tej, która wymaga dania części siebie drugiemu, schowania w kieszeń swojej dumy, wybujałego ego, spełniania tylko swoich zachcianek, życia jak wolna amerykanka. Uczy patrzeć i odczytywać potrzeby, pragnienia, radości i smutki drugiego, ale też uczy komunikowania i mówienia o swoich. Uczy zaufania, wierności i odpowiedzialności. To tez realizacja swoich pasji i zainteresowań, wyrażanie siebie i swojej przestrzeni. Wyjście na piwo z kumplami czy na spotkanie z przyjaciółkami. To kwestia komunikacji i tego na ile traktujemy związek w kategoriach "mój", a nie ile w kategoriach "nasz". To tak jak z tangiem  - potrzeba dwojga. I nie ma w tym nic nie-męskiego i nic nie-kobiecego, nie-rycerskiego/księżniczkowego na miarę naszych czasów. Przeciwnie.


Przepisu na idealny związek nie ma. Ba! Idealnych związków nie ma! Sposobów jego budowania i umacniania jest tyle ile jest par. Ale to też nie był temat posta.. w sumie co nim było?
I to cały czas w kółko i to samo – żeby być księżniczką i być traktowaną jak księżniczka trzeba sobie na to pozwolić i uwolnić w facecie księcia. Facet musi chcieć obudzić w sobie cechy rycerza by zdobywać swoją Panią i traktować ją jak księżniczkę. So Simple.


Uwaga: To moja subiektywna opinia, a w zasadzie krótka refleksja i refleksji zlepek, gdzie jest wiele rzeczy do rozwinięcia i do omówienia. Cały świat nie musi się z nią zgadzać i utożsamiać. 

Na dobry wieczór kilka dźwięków w klimacie:  "Piękna i rycerz" Anity Lipnickiej


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz