środa, 27 listopada 2013

Hou, hou, hou.. czyli zabij się na choince

Fakt, śniegu w Lublinie nie doświadczysz, ale czy śnieg jest jedynym wyznacznikiem świąt? Nie muszę sięgać pamięcią daleko wstecz, by przypomnieć sobie bezśnieżne, deszczowe wieczory wigilijne. Fakt, może niebo płakało bo więcej na świecie osób pokroju Ebenezera Scrooge'a. Śnieg nie powie nam, że zbliżają się święta. Za to witryny sklepowe – jak najbardziej.

Wigilia zaczyna się już 2 miesiące wcześniej, kiedy to z półek znikają szybko znicze i chryzantemy. Nie mogą one stać wiecznie. Wszyscy Święci mieli już swój bal. Teraz scena należy do kogoś innego. Panie ekspedientki szybko więc czyszczą witryny i półki sklepowe, bo handel nie lubi zastoju i opóźnienia. Klient ma przecież swoje potrzeby. Trzeba wpływać prowadząc za nos i oko, a rękę kierować po portfel wypełniony po brzegi kartami kredytowymi, na widok których oczy kasjerek świecą się jak pięciozłotówki. Choć im w zasadzie to wszystko jedno.
I żeby choć było w tym trochę zdrowego dozowania. Nie. Nie może być. Zaryłbyś o ziemię i zęby zbierał po wszystkich piętrach galerii, bo choinki wyrastają jak grzyby po deszczu. Wszędzie unosi się swoisty ciepły klimat, kolorowe ozdoby, ozdoby świecące kolorami tęczy [sick!]. Wystawy okupowane są nie tyle aktualnymi czerwonymi przeróżnościami w związku ze świętem pewnego M. który nie mieści się w kominie, ale w którego dobre serce nadal wierzę -w końcu M. nie jedno ma imię. Na wystawach jest już wszystko. Wejdziesz, ubierzesz rodzinę, psa i kota, przyodziejesz się w fikuśne łańcuchy choinkowe i można świętować.
Zgadzam się, jeśli ludzie mają trochę oleju w głowie to i zakupy zrobią wcześniej niż w Wigilię, a nie ogólnie rzecz biorąc „rzucą się w ostatniej chwili, póki siły w płucach w czasie biegu do kasy i ile kręgosłup wytrzyma stojąc w kolejce kończącej się na drugim końcu marketu”. Nie zrozumiem jednak zniczy zamienionych nieomal bezpośrednio na choinki. I o ile jestem to w stanie wytłumaczyć teoriami i mechanizmami, idei „wigilii i magii świąt w połowie listopada” nie zrozumiem. To jest trochę ciężkostrawne.

Mam jednak nadzieję, że duch świąt i ich sens obudzą się na czas. Nie za wcześnie, nie za późno. Że to, co jest istotą Tych Dni będzie wtedy jedynie „reaktywowane”, a trwać będzie przez cały rok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz