wtorek, 26 sierpnia 2014

Rzym po raz pierwszy

Dla większości czas wakacji to czas wyjazdów i wojaży Bóg jeden wie gdzie. Moje wakacje już miały swój czas, a zaczęłam je dość wcześnie bo... w marcu...

                    Chciałbym przebiec maraton
                    O, spoko, gdzie tym razem? (spoko, nic nowego – pomyślałam)
                    W Rzymie
                    Super! Kiedy? (w domyśle – tak, zabierz mnie ze sobą!)
                    W marcu, chciałabyś ze mną lecieć?

I tak to się zaczęło - mój pierwszy wyjazd do Rzymu. Z początkowo planowanych trzech dni zrobiło się pięć, a to wszystko dzięki uprzejmości linii lotniczych, które wychodzą naprzeciw i maja w ofercie tanie bilety w dni, w które osobom innym niż studenci niekoniecznie może pasują :D
Środa. 3 rano. Wyjeżdżamy z naszych wiosek z deszczem i do deszczowych Pyrzowic przyjeżdżamy. Droga mija szybko. Lotnisko -  pewien limit ilości 100- mililitrowych pojemniczków w bagażu podręcznym przekroczony, jednak Pan spoglądając na mnie, w odpowiedzi na mój wymowny wzrok i wydaje się też minę mówi – ok, proszę przejść. Ave kobiety i ich „prepitety”!
Pyrzowice żegnają deszczem Roma wita słońcem i zielenią czyli tym co kocham najbardziej. To była miłość od pierwszego wejrzenia.



1.                  INGLISZ, DO JU SPIK INGLISZ?

Omnibusem może i nie jestem, lingwistą także, ale do tamtej pory dogadanie się przez telefon z obcokrajowcem postulującym znajomość języka angielskiego, lub z racji wykonywanej profesji, sugerującego by tą umiejętność nabyć, wydawała mi się bułką z masłem. „Dzień dobry, jesteśmy wcześniej na miejscu, zakwaterowanie jest od 16, ale czy istnieje możliwość zostawienia bagaży w pokojach lub na recepcji?" Nic prostszego do przekazania. Gorzej jeżeli druga strona nie wie co do niej mówisz i nie wie także jak przekazać to co sama chce powiedzieć. Wydaje się jedynie spostrzec, że mówisz do niej w języku obcym - prawdopodobnie angielskim. Ostatecznie drugi z panów przybyły na miejsce wykazał się komunikatywnością i podstawową jego znajomością. Alleluja! Kwaterując dodał, że śniadania znajdują się w kawiarence na rogu, ale jeżeli chcemy możemy zamówić sobie takie do pokoju. Co za luksus. W pierwszej chwili pomyślałam – czemu nie? Kiedy poszliśmy sprawdzić co to za miejsce, gdzie każdego ranka naszego wyjazdu podniebienia będą raczone smakiem prawdziwej włoskiej kawy okazało się, że bardzo sympatyczni ludzie, na Azjatów wyglądający, oprócz "good morning" nie rozumieją nic po angielsku. Dosłownie nic. Drugą odpowiedzią na zasianą myśl o śniadaniu do łóżka było  „Nic z tego”. Dla większości spotkanych w Rzymie ludzi inglisz jest językiem obcym. Dosłownie.

2.                  Włoskie śniadanie w pakiecie

Okazało się być ciastkiem i kawą. Rano, wychodząc na włoskie ulice, na każdym kroku spotykasz ludzi siedzących przy kawiarenkach i cukierniach, którzy popijają kawę. Jeszcze inni czekając na poranne cappucino zagryzają w kolejce zamówioną słodką bułkę czy rogalika. Zdecydowanie z takimi obrazkami kojarzy mi się Rzym rankiem. 

3.                  Ul. Adama Mickiewicza

Serce rośnie i patriotyczny duch się budzi kiedy widzisz tabliczkę z nazwą ulicy dedykowaną Wieszczowi Narodowemu. Nic dodać nic ująć.



4.                  Śmieci, wszędzie śmieci!

„Jak nie zachwyca kiedy zachwyca?” Rzym zachwyca poza dwoma rzeczami – wszędobylnymi „naganiaczami” sprzedającymi praktycznie wszystko i brudem. Dosłownie. Może trudno się dziwić – deszcz turystów mniej lub bardziej wychowanych, z drugiej strony być może zwykłe niechlujstwo? Pół żartem pół serio – żartowaliśmy, że dzięki maratonowi Rzym stanie się czysty – po jego zakończeniu na ulicach pojawiły się wielkie sprzątające maszyny pochłaniające z ulic wszelkie śmieci niczym odkurzacz zaraz po wymianie worka. W niektórych miejscach trafna była refleksja: „Wiesz, do tego obrazka pasowałoby, żebym wyciągnął jakiś śmieć z kieszeni i go wyrzucił. Ale to całkiem nie w moim stylu”.



5.                  Flałer, łoter, ambrella, słit focia przy fontanie di Trevi - czyli pomysł na biznes

Potrzeba dźwignią handlu. Wydają się o tym wiedzieć obcokrajowcy, którzy postanowili w Rzymie znaleźć niszę na rynku. Tak oto w większości miejsc, a szczególnie już na Schodach Hiszpańskich spotkamy Panów sprzedających kwiaty i biżuterię. Fontanna di Trevi stała się idealnym miejscem na oferowanie szybkich fotek za 5 euro. W promocji za 4. W upalne dni na każdym kroku możesz dostać zimną wodę mineralną, a w chwili kiedy tylko pojawią się pierwsze krople deszczu wyłaniają się mili panowie, którzy mogą sprzeda Ci parasol by Twoja czupryna i reszta odzienia nie zostały zmoczone. Osobiście nie korzystałam z uprzejmości owych Panów, byłam jednak świadkiem kupienia przez jednego z Włochów parasola – uwierzcie – warto się targować! :)





6.                  Kontrola na lotnisku

W Polsce dokładność i zasady są na pierwszym miejscu. Nie przejdzie nic co nie spodoba się Panu kontrolerowi. Rozbierze Cię z butów, paska do spodni. W Rzymie... przeszłam w tych samych butach, w tym samym pasku i bez wyciągania całego „kosmetycznego ekwipunku”.

7.                   McDonald

Jeśli nie wiesz co zjeść, boisz się smaku lokalnych produktów (głupota i błąd!) i wolisz sprawdzone smaki - zawsze masz McDonald! Rozpoznasz go po koszach wypełnionych opakowaniami jakieś 200 metrów wcześniej i szyldami do niego doprowadzającymi. Uwierzcie – chyba najbardziej oblegana „knajpa” ever!

8.                  Metro

Siec komunikacyjna Rzymu jest bardzo przejrzysta i klarowna. Dwie linie metra doprowadzą Cię niemal wszędzie. Kupując jednak bilet warto się zastanowić czy opłaca się wydawać na jednorazowe czy kupić np. „no limit” na trzy dni.

9.                  Mandarynki prosto z krzaka

Mandarynki, cytryny. Możesz koło nich przechodzić, ale czy warto ryzykować i je jeść? Nauczona radami mędrca z jednego z greckich ogrodów wiem – lepiej nie ryzykować i nie zjadać wszystkiego co serwują dzikie drzewa w centrum miasta – chyba, że lubisz ryzyko, a dolegliwości żołądkowo – jelitowe są dla Ciebie rarytasem. Można jednak je wykorzystać – aromatyczna skórka rozłożona na półce pokoju przeniesie Wasze zmysły pod zielony krzak pełen owoców!




10.              Targ i owoce

Nie sposób nie wspomnieć więc o Campo di Fiori. Mieszanka kolorów, zapachów i smaków! Pierwszy raz w życiu widziałam całe stoiska różnych rodzajów suszonych pomidorów i świeżych owoców tak kuszących, że nie sposób było się oprzeć. Wybór padł na pomarańcze. Słowo – nie było nic przyjemniejszego od delektowania się pomarańczami i czerwonymi pomarańczami na murku jednej z rzymskich uliczek. Smakujcie Owocowego Rzymu! Koniecznie!

11.              Wszędzie skuterem

Sposób poruszania się Włochów zaskakuje od samego początku. Jadąc z lotniska autobusem czujesz się jak w najwyższym levelu Snake'a. Uliczki są wąskie, obstawione z każdej strony samochodami blisko zaparkowanymi koło siebie. Kiedy kierowca skręca i zajmuje pas wydaje Ci się, że na miejsce dowiezie nie tylko Ciebie, ale i całą resztę zaparkowanych pojazdów. Jednak nie. On po mistrzowsku wykonuje manewr skrętu nie uszkadzając przy tym nikogo ani niczego. Po chwili zatrzymuje się. Lekka dezorientacja – wszak to środek ulicy, początek skrzyżowania. Ale nie, nic się nie stało. To tylko kierowca uciął sobie pogawędkę ze znajomym. Kończące "Ciao!" oznaczało, że jedziemy dalej :)




12.              Fontanny

Miasto fontann. Pięknych, cudownych, misternie wykończonych, w których płynie krystalicznie czysta woda. Z wieloma związane są legendy. Np. kiedy wrzucisz do fontanny di Trevi gorsz – wrócisz tu ponownie. Długo nie myśląc, wierząc w to lub nie – wrzuciłam. Niestety.. niepoprawnie! Zostałam upomniana przez jedną z turystek iż grosza trzeba wrzuci za siebie, przez ramię – nie przed siebie...




13.              Koty

W Atenach spotkałam zatrzęsienie bezpańskich psów. W Rzymie były to.. koty. Na tabliczkach był zakaz ich dokarmiania – fakt, grzechem byłoby je czasami karmic – ze względu na swoje gabaryty niektóre z nich mogłyby się toczyć, nie chodzić ;)




14.              Zabytki – ROMA AETERNA EST!

Rzym jest wieczny i to fakt niepodważalny. Nie będę rozpisywać się o każdym z zabytków czy pisać który urzekł mnie najbardziej. Powiem tylko – Przechodząc przez niektóre ulice, obok niektórych budowli czuło się ducha starożytności. Oczyma wyobraźni można było dostrzec mijających Cię w białych togach i sandałach ludzi idących Bóg jeden wie gdzie. Architektura jest dość dobrze zsynchronizowana – nie masz poczucia, że ze starożytnego klimatu za chwilę wyrwie Cię szklany wieżowiec. Choć Rzym ma dwa oblicza – polecam zwiedzić obrzeża!










15.              Chcę tam znów!

No cóż, Rzym mnie zaczarował. Jestem w nim zauroczona od pierwszego spojrzenia. Już w samolocie wiedziałam, że to będzie miejsce do którego chcę wrócić. I wrócę, bo przecież jeszcze tyle ulic i miejsc zostało niezbadanych ;)



Tam niebo ma kolor błękitu, na którym słońce buja się w kolorze yellow bahama. Trawa jest w odcieniach soczystej zieleni, a duch starożytnych sam niesie po klimatycznych ulicach! Polecam!


pozdrawiam słonecznie unoszona wiatrem i słońcem Rzymu,
Iza J




2 komentarze:

  1. Genialna relacja i bardzo ciekawe zdjęcia :)
    Mnóstwo ciekawostek, które sprawiają, że aż chce się tam pojechać :)

    Pozdrawiam mega pozytywnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Paweł za miłe słowa :)
    Więc - działaj! Polecam wiosnę lub jesień - unikniesz piekielnych upałów ;)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń