Słabość ma kolejna. Persony mnie znające, ze mną
przebywające tudzież wędrujące po pewnych konkretnych miejscach wiedzą na jakim
punkcie mam bzika. Zaczęło się to hm… jak w piosence Ani dąbrowskiej: „ on
zmienił mnie mój ...,
to zaczęło się latem rok wstecz (..) mimo młodych lat gwiazdą był, taki słodki
miał styl..” no dobra, powiedzmy, ze latem. Był to początek czerwca. Pamiętam
pierwszy raz kiedy zostaliśmy sobie przedstawieni. Postawiłam pierwszy krok.
Zachwyt, przyspieszone bicie serca. Czułam jak rozszerzają mi się źrenice (co
normalnie jest nieodczuwalne) i miałam wrażenie, że na chwilę znieruchomiałam.
Nagle wszystkie moje zmysły zostały wyostrzone. Wzrok, słuch, zapach, wszystko
pracowało na maksa! O dzięki Ci moje polisensoryczne odbieranie! O moja
percepcjo! Jakże Ci dziękuję za wytężoną wtedy pracę, która sprawiła, że tamten
dzień tak zapadł mi w pamięci, że dzięki wam zaszła chemiczna burza we mnie i..
poczułam tą miętę..
Weszłam dalej. Starałam się uchwycić to piękno, rejestrować każdy najmniejszy
szczegół. Czy mieliście kiedyś taką sytuację, że oczarowaliście kogoś tak
bardzo, że było to po nim widać i dawał Wam to jasno do zrozumienia? Tak
właśnie wtedy musiałam wyglądać. Totalny odlot. Nie wiem jak czuje się ktoś na
haju, ale … tak właśnie się czułam! Hahah Eskalacja emocji dawała się odczuć z
każdą chwilą z każdym kolejnym krokiem, zbliżaniem się i lepszym poznawaniem.
Nie krył tajemnic choć do dzisiaj jest dla mnie zagadką, którą zgłębiam. Był
moment, w którym totalnie zamarłam. Stanęłam w progu jak wryta i powoli
stąpałam w głąb by przypadkiem nie naruszyć tego co tam zaszło i nie zakłócić
odbioru. Zabrakło mi tchu i chciałam wołać TLENU!! CZY MA KTOŚ NA SALI TLEN?! Nie
byliśmy tam sami. I całe szczęście! Przynajmniej byłam pewna, że gdybym na
skutek natłoku wszystkich emocji straciła
przytomność, ktoś skontaktowałby się z pogotowiem. Pamiętam, że tego dnia
popołudniu padał deszcz. Mieliśmy tego popołudnia pójść na wykład z historii
filozofii, była to środa, ale wraz ze współtowarzyszami zostaliśmy uwięzieni na
mieszkaniu, którzy byli ze mną w momencie gdy me serce zaczęło mocniej bić.
Tak. Padał deszcz. Padał długo i w takiej ilości, że Ktoś w tym samym czasie
chciał kupić truskawki na tort i nie znalazł żadnej Pani, która je sprzedawała.
Zrobili więc szarlotkę. Pyszną notabene. Ktoś inny urwał paski przy sandałach
próbując przebić się przez strumyki deszczu, które utworzyły się momentalnie na
skutek intensywnych opadów. Tort z szarlotki został zjedzony następnego dnia.
Buty kupiono nowe. A miłość została. Miłość do Almi Decor. Wiem, wiem, marzyć
można, chyba, że się ma wór kasy to w tym przypadku marzenie się ziści. Ale co
tam! Obiecałam sobie! Będę sumiennie pracować i kiedyś zaproszę Was do siebie
częstując kawą w filiżankach z Almi. Mam nadzieję, że będzie w tej chałupce coś
jeszcze w tym klimacie, co podbiło me serce a zachwyci i Was. Możecie podziwiać
kilka rzeczy, wrzucam zdjęcia i odsyłam do stronki -> <3 !! wystarczy klik i pierwsze wirtualne spotkanie będzi eteż Waszym udziałem. :D . Zachęcam do osobistego
spotkania z Mą Miłością.
Nie pożałujecie! :))
ściskam ciepło,
Iza ;))
Zdjęcia z oficjalnej strony Almi Decor: http://www.almi-decor.com/
Ohh a juz liczyłam, że zakończy się to romantycznym brunetem...:)
OdpowiedzUsuńŚciskam- Megi:)
Hhahaha, Kochana, gdy taki pojawi się na horyzoncie być może Go opiszę. Póki co gromnica i pochodnia idą w ruch! :)
UsuńA Almi spełnia wymogi - romantyczne, oryginalne, pasujące do bruneta, blondyna, szatyna ect. ;)) Przyszły Nieszczęśnik wybrany przez me serce będzie musiał zaakceptować moją słabość. Zdecydowanie jestem urzeczona. ;)