Nadeszła pora na Katharsis. W całym
zawirowaniu sesyjnym ( tak, jestem studentką. ;]) przychodzą chwile, że
człowiek więcej myśli o tym gdzie i z kim chciałby być, co chciałby robić
zamiast tego, czym aktualnie zajmować się powinien ( nauka wtedy brzmi jak np. słowo:
talih, którego znaczenie jest większości obce). A wszystko zaczęło się od tego, że zapragnęłam
świętej, spokojnej, wolnej, cichej niedzieli. Wolnej od kserówek, wytężania
resztek mózgu nad rzeczami, na które zbytnio nie mam ochoty( bywa też, że nie mam i o nich pojęcia). Po prostu chciałam pochrzanić wszystko i
najzwyczajniej w świecie usiąść pod kocem z herbatą, książką ( których do
przeczytania uskładała mi się sterta).
Wczoraj była niedziela. A ona kojarzy mi się z domem. W ten dzień w tygodniu chciałabym, żeby istniało coś takiego jak teleportacja. Ewentualnie wystarczy prywatny helikopter.
Tam niebo w środku nocy, pełne gwiazd,
jest jakby bliżej, jakby większe. Możesz układać z mrugających do Ciebie światełek swoje wzory tworząc ich
dowolne kombinacje. Szczęście jest na wyciągnięcie ręki co jest związane z tym, że Ludzie, których
kochasz - również. Jest zielono. Jest cicho, ale ta cisza nie zagłusza, ona
wypełnia od środka sprawiając, że możesz kontemplować to, co Cię otacza
zapominając o sprawach mało i mniej ważnych, doświadczyć dotyku wiatru muskającego skórę w trakcie spaceru i poczuć
smak deszczu. Rozkoszujesz się promieniami słońca odbijającymi się w filiżance kawy
siedząc na schodach przed domem i patrząc jak motyle wykonują swój taniec na
tle błękitnego nieba. Tam jest jakby inaczej. Tam wszystko wygląda inaczej. Truskawki
jedzone we wrześniu mają niesamowity smak. Nie zawsze jest idealnie, bywa różnie, dzięki
Bogu jeszcze nigdy ciężki sprzęt nie
latał w powietrzu w trakcie wybuchów na skutek styknięcia się w tym samym miejscu i czasie różnych charakterów i
temperamentów. Ale dobrze, że nie jest idealnie w dosłownym tego słowa
znaczeniu. Jest normalnie, jest pięknie, jest osobiście. Bo fajnie, gdy
Tam Ktoś na ciebie czeka.Pachnie ciastem, pysznym obiadem, a babcia
prosi o weryfikację smaku jej nowego trunku. Brat mówi, żebyś podstawiła
samochód to umyje go razem ze swoim, by w tym momencie ktoś podbiegł i
poprosił o pomoc w pracy domowej. Nawet słuchanie tekstów, mojej Siostry i
Kuzynki/ Siostry Ciotecznej ( :D ), o moim staropanieństwie i konieczności
szybkiego wyjścia za mąż budzą jedynie uśmiech i miłe wspomnienia.
Smaki, kolory, zapachy, ale przede wszystkim Ludzie, gesty, słowa,
obecność. To takie małe miejsce
na ziemi ( które istnieje!! ), gdzie chcę wracać. Gdzie niebo styka się z
ziemią.
;))
Dlatego
lubię wyjeżdżać nawet gdy przychodzą dni jak te, że zabrałabym się,
wsiadła w pociąg i pojechała. Lubię wyjeżdżać, bo to znaczy, że
nadejdzie też czas słodkiego powrotu.
A owo talih to po turecku szczęście, którego życzę Wam z całego serca! :)
pozdrawiam ciepło,
Iza :)
Po persku khoshholi/choszholi. Już niedługo wrócisz:)
OdpowiedzUsuńdopiero teraz przeczytałem z twojego polecenia malutki kawałek twojego blogu. wiesz, w tym poście (ang. post) bardzo mi się spodobało zdanie, gdzie "...nigdy ciężki sprzęt nie latał w powietrzu w trakcie wybuchów na skutek styknięcia się w tym samym miejscu i czasie różnych charakterów i temperamentów". Bardzo autentycznie opisane poczucie. zachwyca mnie, jak interesująco odzwierciedlasz słowami to, co aktualnie w twoim wnętrzu umysłowym się dzieje. +++
OdpowiedzUsuńbardzo Ci dziękuję! jest mi strasznie miło czytać takie słowa!
Usuńpozdrawiam,
Iza ;))
Aż zobaczyłam to niebo, poczułam te zapachy i nawet smak trunków :) Cudownie piszesz kochana!
OdpowiedzUsuńTaki był zamiar - by to choć w małym stopniu poczuć.:)
UsuńDziękuję Saro-słyszeć to jest dla mnie zaszczytem.:D:)